9 maja 2011 KOMARY! Narazie niczego nie zapisuję.Jest
dużo pilniejszych zadań. Dziś dorobiłem wtyczkę do zasilsania
laptopa. w OGRÓDKU POSADZIŁEM OK 220 ZĄBKÓW CZOSNKU
i dwa rzędy chcących rosnąć cebul.. AKUMULATOR PADA JUŻ MA TYLKO 11.5 v A BYŁ ŁADOWANY MOCNYM SŁOŃCEM. WYŁĄCZAM chlaptop. Pojawiły się komary. Sezon rozpoczął sie29 kwietnia w
składzie Marysia, Jaś Hazaj, Jola, Skiper, Murka i Pikuś. Liczymy
straty po włamaniu jesiennym. Panowie weszli po drabinie na strych i
spenetrowali cały dom. Zniknęły skarby Hazajowe z antresoli ale o tym sam Hazaj
jeszcze napisze. Baliśmy się że to złomiarze, którzy byli u Tomka. Tamta ekipa
powyrywała drzwiczki od pieców i blat kuchenny. To dopiero kłopot, bo
nie można napalić. U nas na szczęście do tego nie doszło. Palimy w piecach bo zimno bardzo. 3go maja
obchodzimy imieniny Marysi. 4go maja wszyscy
wyjeżdżają. Zostaje sama na gospodarstwie Odgruzowywuję
ogród po zimie. Wygląda na to ze sporo roślin wypadło bo
zima była ostra i na tych terenach mało śnieżna. Nocuję w wsi u Eli. Jest
miło, bo Ela pali w pokoju w którym śpię i , spędzamy
wieczory przy ciekawych kolacyjkach. Sałatka kartoflana z suszonymi
pomidorami stała się później przebojem sezonu.(JP) 10 maja 2011. Przyjechała ekipa do wstawienia
kabla do elektryki. Raźno wykopali rów specjalną koparką .Tomek
z teściem są do czwartku. W czwartek obiecał przyjechać Agajewicz.
Cały dzień pełne słońce. Trzeba w południowych godzinach chronić się w
cieniu. Kopię grządki, podsypuję kompostu. Przed zachodem słońca sieję
dwa rodzaje rzodkiewek i buraczki ćwikłowe. Gajewiczom
polecam zakup dymki i nasion bazylii. Wieczorem, na świeżym
powietrzu czytam o podróży non stop Henryka Jaskóły. Jesteśmy na
Oceanie Indyjskim. Sztormy od 8 do 12 B. Poniżej 40stki - robi się zimno i
wietrznie. Zwijam się z podwórka i dalej czytam w domu. Zapaliłem pod kuchnią mimo, że w ciągu dnia było w domu aż 20 stopni.
Teraz temp. spadła do 17 więc palę. Jest cicho i
spokojnie. Na podwórku stoi maszynka, traktorek do
kopania rowu pod kabel. Wygląda na zabawkę - a takie mądre urządzenie.
Odwiedził nas Tomek . Umawiamy się wstępnie z
robotnikami o wykopanie rowków na terenie naszych podwórek. 11 maja 2011 Dziś przywieźli kabel i druty i
tzw. bednarkę; kabel jest czterożyłowy aluminiowy o przekroju 4x35mm2
na napięcie 0.6 /1 kV.
Pogoda bezchmurna gorąco jak się pracuje. Nie wystawiam się na słońce non
stop. Jest za gorąco. Teraz po 17 nawet przyjemnie być na słońcu. 12 maja 2011 Rano Tomek pojechał załatwiać różne
sprawy do Mrągowa. Zakupi też kabel do przeprowadzenia energii do domu. U
nas, po obmierzeniu wyszło ok. 13maja 2011 Rano zjawili się panowie od
energetyki i szybko wykopali rowek pod kabel. Rowek biegnie od skrzynki
rozdzielczej przez środek furtki za okienko węglowe dalej rowek biegnie do
drzwi warsztatu. Kabel został ułożony, zasypany udeptany i daliśmy na wierzch
ocalałą darń. Na to została zasiana trawka. Cały czas siąpił deszcz ok.
10mm/dobę. Wieczorem rozpogodziło się i spadła temperatura. Zaczął się sezon
ze wspaniałymi obiadkami, śniadankami i kolacyjkami serwowanymi przez panią Igę.
Andrzej stosuje dietę i je mało i nie wszystko, a waży mniej ode mnie o W domu ciepło bo
napaliłem w piecu. 14 -15 maja 2011 Pogoda słoneczna bez upału. Zasiana
trawka już rośnie. Przygotowałem stanowisko pod ogórki. Wzmocniłem ziemię
kompostem i dolomitem z niewielką domieszką nawozu ogródkowego w proszku. W
niedzielę zaczyna mżyć około 11 00 godziny. Łapię deszczówkę. Temp na dworze
13 stopni. Czytam Jaskółę jego podróż non stop dookoła świata. Jesteśmy 16 -17 maja 2011 wtorek Byłem z Marylą w Mrągowie.
Zakupiłem kwiatki na grób Teresy, zioła w doniczkach /miętę, rozmaryn,
majeranek i bazylię/, oraz rozsadę porów i selerów. Wstąpiliśmy do Zakładu
Optycznego żeby zbadać wzrok i ewentualnie zamówić okulary. Ku naszemu
zdziwieniu w zakładzie zastaliśmy Agatę i ciocię Basię. z
Pewnych względów dla Maryli, to spotkanie było przykrą niespodzianką bo nie
lubi oglądać cioci Basi...Zauważyliśmy kolekturę Totolotka i uznaliśmy że taki zbieg okoliczności tego spotkania
wróży nadzwyczajne zdarzenia. Zagraliśmy po 9zł. Przywieźliśmy od Jarka agregator,
starą kosiarkę, odbiorniki i telewizorek. Andrzej uciekł
wcześniej z agregatem do domu bo Iga boi się
być sama. Ja zostałem na małym przyjęciu. Był Zenek z żoną Wandą. Najadłem
się smacznych pierogów , ciastek itd. Wieczór był
fajny. Jarek grał na gitarze i równocześnie grał melodię na organkach. Piwo
było bezalkoholowe tak więć nie było śpiewów. Pory
i selery zostały szybko posadzone na przygotowanej wcześniej grządce. Cały
wtorek zachmurzenie i umiarkowany wiatr. Około 22 00 zaczął padać deszcz. Podłączyłem
antenę i gadałem z Maćkiem Bokiem. Donoszę, że nie było wygranych numerów
totka. Następnych już nie obstawialiśmy. To nasza wygrana!. 20 maja 2011, piątek Coraz cieplej .Najwyraźniej
zbliża się lato. Rano i do południa pełne słońce. Przypływają Maowce. Jemy obiadek, który wyczarowała Iga.
Słychać ze wszech stron grzmoty. Burza poszła na Mikołajki. U nas padło
kilka kropel. Kosimy trawniki w duecie z Andrzejem. Przedtem Maowiec naostrzył stępione w bojach z kamieniami noże
kosiarek. W ogrodzie poszły na grządki pnące fasolki szparagowe i kiełkujące
nasiona ogórków typu F1 (tak samo nazywa się ręczny granat żeliwny o rażeniu
do 200m) . Wieczorem kolacyjka z Maowcami. Kolacja w 100% BEZALKOHOLOWA!. W Szczytnie i
Ełku burza zatopiła piwnice i połamała gałęzie. 21 maja 2011, sobota W nocy był mały opad deszczu. W
słońcu jest upalnie. W ogródku przygotowuję stanowiska pod kabaczki i
cukinie. Około 10 odpływają Maowce. Na jeziorze
flauta. Odwiedzam Teresę i zasadzam na grobie żółte chryzantemy. Wykopuję
obraz anioła namalowanego przez Elę . Deszcz, wiatr,
mróz i słońce zrobiły swoje i trzeba u Eli zrobić renowację. Wstępuję
do Maryli. Odczytuję maile z ostatnich trzech dni. Wstępuję do Eli
gdzie zostawiam do odnowienia obraz anioła patronującego żeglarzom na
Mazurach. Dziś rozmawiałem ze Stasiem Kozakiewiczem, który pochwalił się, że
jest po operacji drugiego oka i dobrze na nie widzi! Tym okiem już
prawie nic nie widział. Jestem zadowolony że
udało się namówić go do tych operacji. Wieczorem rozmawiam z Markiem z
Bieszczadów i Ewą z Giżycka. 22 maja 2011, niedziela. Od rana piękna pogoda. Około
południa pojawiają się cumulusy. O 16 00 lunęło
przez 10 minut. Zanim usunąłem sprzęt z podwórka, przeszedłem chrzest sezonu
mazurskiego. Tuż po deszczu pojawili się mili goście z Rynu i Krzyżan czyli Kazik z Grażyną i Jarek. Grażyna przywiozła
specialite a la maison czyli pierogi z
nadzieniem rybnym. Były jeszcze ciepłe. Na stole zjawiła się Scotch Whisky i Cola. Po chwilowym deszczu spędziliśmy
czas na miłej pogawędce przy stole na podwórku. Jarek próbował złapać ryby.
Bez powodzenia. 23 maja 2011 poniedziałek Rano przeszła burza z
wyładowaniami. Dobrze polało ( 24 maja 2011 wtorek Rano przyjechali elektrycy i
zrobili pomiary oporności uziemienia. Żeby osiągnąć oporność 24 ohmy wbijali pręty miedziane obok skrzynki rozdzielczej.
W oknie na strychu, zwróconym na S, umieściłem baterię słoneczną. Z Andrzejem
zaczęliśmy sezon pływacki w jeziorze Tałty. Na razie 25 maja 2011 środa. W nocy był lekki opad. Jest rześko
a w słońcu nawet ciepło. Każdego dnia rano, przynoszę z ogródka zieloną
cebulę i dużą garść różnych ziół. Większość tych ziół to rukola, która, rozsiała się w ubiegłym roku. Ta rukola ma zdrowy zielony kolor i bardzo nam
smakuje. Obok jest grządka rukoli zasiana w
końcu kwietnia. Ta rukola ma trochę inne liście! A
ta z ubiegłorocznej grządki bierze się za kwitnienie! Zakwitła z czerwonym
kwiatem to - po prostu polny mak! Teraz wiem dlaczego
Gajewicze chodzą spać o 27 maja 2011 piątek Gajewicze pojechały do Mikołajek na zakupy.
Mikołajki całe rozkopane. Jola pojechała do Mrągowa do banku i na zakupy.
Miałem niespodziewaną wizytę Poldka Pastuszki. Rezyduje w Czerwonkach u
Tadeusza, który ma chatę tuż nad jeziorem. Tadeusz, tu urodzony, trafił do
nas bez trudu. Zapytał tyko we wsi o Hazaja. Poldek
doniósł, że ukaże się książka o finnistach. Trzeba
tylko zadeklarować w PZŻ jej kupno. Na razie jest ok. 200 zgłoszeń, a trzeba
500, żeby wydawnictwu opłacało się ją wydać. W czasie wizyty wrócił Andrzej
i rozmowy się ożywiły. Wieczorem odwiedził nas Tomek, który teraz
zostanie w Jorze na dłużej. U Niego generalna przebudowa. Kładą kable w
wyciętych rowkach w ścianach, wyrównują ściany, podwieszają sufity itp. Po
tych zabiegach będzie jeszcze szpachlowanie i malowanie. W ogrodzie posiałem rukolę, roszponkę i koper. 28 maja 2011 sobota Pogoda dobra. Trochę słońca, trochę
chmur, umiarkowanie ciepło. Z Andrzejem tniemy piłą spalinową gałęzie i
konary wczoraj wyciętych drzewek. Około południa przyjeżdża z wizytą moja
daleka rodzina. A mianowicie wnuczka mojego kuzyna, Majka z dwoma córkami i
mężem Markiem. Marek jest archeologiem i spędził dużo czasu na wykopaliskach
w różnych krajach. Teraz będzie badał wykopaliska w okolicy Gołdapi. Jola i inni
konstatują ,że jestem już pradziadkiem! Po
południu pojawiają się Anula z Żorżykiem,
nasi przyjaciele, którzy mieszkaja na stałe w Fargo, USA.. Przyjechali na dwa tygodnie do Polski
spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. Słuchamy opowieści o szerokim świecie.
Z pod namiotu wypędzają nas komary. W domu wystawna kolacja i znów fajne opowieści. O zmroku, póki jeszcze dość jasno, udają
się do pensjonatu Andrzeja w Jorze Wielkiej. Wypożyczyli samochód o niskim
zawieszeniu i strach tu jeździć w dzień a co dopiero w nocy. 29 maja 2011 niedziela Nadal dobra pogoda. Zachmurzenie
cumulusy, w słońcu ciepło. Przyjeżdża z Leman Hania Pajączkowska.
(Jacek Pajaczkowski, jej mąż a nasz
wieloletni przyjaciel umarł w tym roku, pierwszego dnia Świąt
Wielkanocnych).Przywozi smacznego pstrąga w galarecie. Czas mija na miłych
rozmowach z gośćmi. Po obiedzie Hania odjeżdża do Lemanów. Pozostali goście
udają się na wycieczkę na Górkę Widokową. W drodze powrotnej, na „kempingu
Marka” odwiedzają drzewo, w którym wyrzeźbiona jest tajemnicza twarz
kobiety. Anula serwuje pożegnalną kolację. Same smakołyki. Wędzona
sieja i smaczne wędliny. Żegnają się z nami. Jutro jadą do Olsztyna. 31 maja 2011 wtorek Drugi dzień bez chmurki na niebie.
Bardzo ciepło. Wiatr z S nawiał ciepłej wody. Jola
wyjechała w poniedziałek po południu. Po drodze ma wstąpić do Hani w
Lemanach. Dziś zwalił się uschnięty jesion i padając odłamał konar tego
pochyłego jesionu, który teoretycznie powinien się już dawno zwalić bo miał podciety korzeń.
Oby tylko nikogo wtedy nie było na ścieżce do wody! Zrobiło się sucho.
Podlewam ogródek korzystając z zapasów wody zebranej podczas ostatnich,
skromnych opadach. Na jutro zapowiadają upał i burze. Może coś kapnie, bo jak nie – to rozwiniemy zestaw: agregat,
zanurzymy pompę w jeziorze i przez „szlauchy” sięgniemy podwórka. Trawa
wykoszona na łyso zaczyna żółknąć. Trzeba zacząć budować pomost. Andrzej z
wyprzedzeniem wykonał życzenie Joli, żeby skosić trawę. Teraz, kiedy jest
krótka to łatwo się kosi. Podłączyłem radiostacje. Rozmawiałem z Maćkiem
Bokiem z Otwocka. W radio nawet na FMie słychac trzaski z wyładowań. Te burze mogą przyjść już w
nocy, mimo że zapowiadają je dopiero jutro po południu. Na wszelki
wypadek wyniosę antenę z domu. (Na FMie nie słychać
dalekich wyładowań ). |