4 czerwca 2012 poniedziałek Wczoraj, w niedzielę odwiedziła nas
Magda z dwoma kolegami. Jeden z nich to – narzeczony. Startowali w regatach, na omegach w
Giżycku. Zajęli 10 miejsce na 22
startujących. Wiatr był bardzo silny i żeglowali na samym grocie. Magda była bardzo dzielna,
podobało Jej się regatowanie, nie przeziębiła się, i jesteśmy dumni z jej
postawy. Nadal chłodno. Pracujemy z Jolą w
polu. Jola skosiła trawniki na podwórku, przed domem, na łączce , w ogrodzie,
na zejściu do portu i w porcie. Kosi spalinową kosą i kosiarką. Ja drugi
dzień reguluję piłę spalinową. Ustawiłem według instrukcji i za cholerę nie
dało się zapalić, a jak zapaliło – to nie udawało się regulować, bo na
wolnych obrotach świeca się zalewała i
silnik gasł. Dopiero w porze obiadowej udało się wyregulować pilarkę po
prostu na wyczucie. Po obiedzie, po wymyciu naczyń, nabrałem ochoty do
wypróbowania pilarki. Powycinałem wskazane przez Jolę, drzewka . Przeważały
uschnięte ze starości śliwki. Wyciąłem dzikie gruszki, małe lipy i jesiony.
Trochę się przejaśniło. Te drzewa rosły w strasznej ciasnocie i na owoce nie można było liczyć. Nie
zapowiada się urodzaj na owoce. W czasie kwitnienia były zimne noce i było
mało owadów zapylających. Pszczoły w kominie chyba wymarzły, bo ich nie
widać. Najbardziej pracowite są trzmiele. Po 2000, Jola oglądała jakiś serial
w TV. Przestraszyły Ją dwa strzały z bliskiej odległości. Jakiś pseudo
myśliwy, po prostu kłusownik urządza sobie polowanie w zakazanym okresie do
strzelania. W domu temperatura 14 stopni na
zewnątrz 5 czerwca 2012 wtorek Nadal przeglądam piłę. Czyszczę
układ dmuchania /chłodzenia/, i ostrzę łańcuch. Jola na komputerze prowadzi
jakieś prace naukowe. Około
południa tniemy konary sosnowe i
wczoraj ścięte gruszki, śliwki etc. Będzie czym palić jak przyjdą gorsze
czasy. Odwiedzają nas Teściowie . Przynoszą jeszcze ciepłe usmażone rybki i
piwko husarskie. Po obiedzie Jola pali gałązki ze ściętych drzewek. Jest tego
ogromna kupa. Pogoda sprzyja robotom. Czasami
przebija się słońce. Na jeziorze cisza. Dopiero o zmroku zaczęło
dmuchać . Muszę skontrolować wypalone ognisko. I nastało 15 czerwca piątek
AD 2012 Jola wyjechała w sobotę na
uroczystości 70 lecia naszego przyjaciela Krzysztofa Ziemackiego. Niedługo po tym przyjechał Stefan
Weker. Spędziliśmy piękny dzień.
Słońce, śpiew słowika i samodzielne ugotowanie obiadu. Przy okazji słucham
ciekawych opowieści Stefana. Stefan miał wieczorem udać się do Warszawy, ale
poprosili Go z lotniska w Kętrzynie na konsultacje w sprawie wypadku, który
tam się wydarzył. Ponieważ jestem sam przez tydzień –
jade na zakupy do Mrągowa. W sklepie T-mobile
dostaję modem do wypróbowania odbioru Internetu. Instaluję modem na
strychu i nakierowuję na Mikołajki. Po wielu próbach mam dobry kierunek i
odbiór na 6 kresek 236 kB/sek. Laptop strasznie wolno odbiera i trudno to
znieść bez zdenerwowania. Udaje się nawiązać łączność telefoniczną na SKYPIE.
Pierwszą łączność zaliczam z panią Jolą! Odbiór dużych pakietów niestety zbyt
długo trwa. Jest to wina laptopa , który ma za małą pamięć ROM. Modem mam na
próbę i chyba zakupię taki modem bo warto mieć Internet, Nie będę musiał
wyjeżdżać do Giżycka lub do Krzyżan aby odebrać korespondencję. Wprawdzie
jest u Andrzeja, w pensjonacie Internet, ale Oni jeszcze nie znają kodu
dostępu. Zamiast jechać gdzieś tam
lepiej jest poczekać na miejscu. W ten sposób spędzam wieczory czekając
aż laptop łaskawie raczy się namyśleć i połączyć. Tylko nie wiadomo co on sobie myśli…. Dziś /tj. wpiątek/ zjawili się
Maowce. Zjedliśmy na świeżym powietrzu truskawki ze śmietaną. Po południu
zrobiła się dobra pogoda. Przez ostatnią dobe spadło blisko 19 czerwca 2012 wtorek Maowce w niedzielę rano wyruszają
na Śniardwy. Zostaję sam. Mam dużo do zrobienia w ogródku, w domu itd. W
poniedziałek zjawiają się Gajewicze, a dzisiaj przyjechały Tyszki i Piotr
Osóbka. Piotr przywiózł odkurzacz z pochłaniaczem wodnym. Jutro będzie
wciągał liczne pajęczyny. Dwa lata temu też przywiózł odkurzacz Zelmera. Po
dwóch godzinach odpajęczania nim non stop - odkurzacz odmówił współpracy.
Zaludniła się Jura. Wieczorem wspólna
kolacja w kuchni. Mnóstwo czasu zabiera mnie ten cholerny Internet. Laptop
jest stary z malutką pamięcią ROM i straaasznieeee dłuuugo odbiera. Każda
operacja wymaga czekania aż on, nic nie sygnalizując, ją wykonuje. Niemniej
jednak SKAPE chodzi prawie dobrze! Rozmawiam z Anulą /USA/, Paporockim /Se/ i
Australią! Nie liczę rozmów krajowych.
Czytam wiadomości w Onet i zaglądam na komentarze. Ciekawe wiadomości można w
nich znaleźć. Jest dużo spekulacji na temat „samobójczej śmierci „ generała
Petelickiego. Czytam wypowiedź Kurtyki po naradzie 6 kwietnia 2011: „skończył
się demontaż państwa – teraz będą ginąć ludzie”….Wręczam Joli prezent imieninowy zapakowany w pudło o wysokości 24 czerwca 2012 niedziela Dziś rano wyjeżdża Piotr Osóbka,
Wczoraj Gajewicze wyruszyły w rejs. Na opóźnione imieniny Joli przyjechały
Kostry. W porcie rezydują na łódce Tyszki. Tak dużo się działo, że nie
zdążyłem napisać cokolwiek w kronice. Jutro rano wyjeżdża Jola. 28 czerwca 2012 czwartek Zaraz po wyjeździe Joli przybył
Zbyszko z Dyziem. Pogoda w kolejnych dniach pod psem. Wieje, leje i zimno.
Łódkowicze jakoś pogodnie to znoszą i
przychodzą na górę posiedzieć , pobiesiadować no i ogrzać się. Hania
robi przepyszne sałatki, które nas rozpieszczają i skłaniają do porównań…
Gajewicze szybko wróciły z rejsu. Ostatnio nocowali naprzeciwko koło
Skorupek. W nocy zaczęło wiać i Andrzej musiał wchodzić po szyję do wody /b.
zimnej / aby przestawić kotwicę. W domu rezydujemy ze Zbyszkiem. Cały czas
uważamy by nie doszło do spotkania psów. I w końcu doszło do spotkania. Pluszak wymknął się z kuchni i zobaczył
Dyzia. Zamiast grzecznie się przywitać – rzucił kilka bardzo obraźliwych
warknięć. Dyzio jako mocniejszy brutalnie go pouczył… Pluszak boi się
wychodzić z domu, a wyprowadzony na smyczy nie chce wracać, chowa się gdzieś w lesie, za krzakami byle
nie spotkać swego karciciela. Zbyszko dostał stanowcze pouczenie, żeby w obrębie podwórka i poza swoim pokojem
prowadził psa na smyczy. Jest czwórka do brydża , a wieczorem kibicujemy
rozgrywkom piłkarskim. Dziś Włosi wkopali Niemcom 2:1. Oglądałem wizję, a
słuchałem wspaniałego komentarza Zimocha z radia na słuchawki. To był dobry
pomysł, bo z TV sprawozdawca coś tam buczał a nasi kibice ciągle dorzucali
swoje komentarze. A ja na słuchawki
nałożyłem BHPowskie ochraniacze słuchu i zewnętrzne odgłosy zostały stłumione
o 60 dB! Zimoch jest doskonałym
sprawozdawcą! 29 czerwca 2012 piątek Rano Gajewicze z Tyszkami wyruszają
w rejs. Jest piękne słońce, słaby wiatr z S. Zostajemy sami ze Zbyszkiem.
Śniadanie początek 1000 , koniec sniadania o 1130. Zbyszko w tym czasie dwa
razy wyprowadzał Dyzia na spacer. Potem był bardzo zajęty bo do 1230 zmywał naczynia. A robi to bardzo
dokładnie. Rozbieram piłę elektryczną,
która ma tę wadę fabryczną, że brak smarowania łańcucha. Po całkowitym rozebraniu
piły okazało się, że konstruktory tak zaprojektowały, że rurka między zbiornikiem
na olej a pompką jest pęknięta. Gumowa
rurka zasilająca jest tak naciągnięta, że może tylko pęknąć. Na szczęście znalazłem rurkę plastikową ,
owinąłem ją spiralą z drutu /żeby się nie załamywała na ostrym zgięciu/ ,
skręciłem wszystko i jest smarownie łańcucha. W dzień temperatura wzrosła do
25 stopni. O 2230 spadła do 16 stopni. Niebo czyste, księżyc idzie do
pełni / za 5 dni pełnia/. Obiad jemy o
1900 bo Zbyszko długo nie wracał ze spaceru z Dyziem. Wieczorem Zbyszko ciekawie opowiada
na różne tematy. Pijemy wino Chateau BARAIL Bordeaux rocznik 2011. Zajadamy
się rybami wędzonymi, które przyniósł Tomek. Te ryby zakupił Teściu i
zapomniał wziąć do Warszawy. 30 czerwca 2012 sobota. Tyszki wracają z rejsu. Zbyszko z Dyziem
jedzie do Krzyży na jacht Janka. Pogoda wkratkę trochę deszczu a po południu
fajna pogoda. Pluszak nadal boi się wychodzić sam. Chodzi wszędzie ze mną.
Rezyduje w pokoju pod stołem gdzie czuje się bezpiecznie. |