26 kwietnia 2012 czwartek Do Jury przybyliśmy we czwartek 26 aprila. Jola przyjechała wcześniej i uruchomiła Jurę. We
wsi zastajemy Elę Karaszkiewicz, która też dziś zagościła
na Mazurach. Pogoda wspaniała, słonecznie i ciepło. Jesteśmy zdziwieni brakiem
włamania i z prawdziwą przyjemnością odnajdujemy rzeczy zostawione w ubiegłym
roku. Włamanie było w grudniu, ale poza wyłamaniem kłódek chyba nic nie
zginęło. Po wyłamaniu trzeciej kłódki tj od
warsztatu, zadziałał alarm, co przestraszyło złodziejaszków. W Warszawie spokojnie siedzieliśmy zadufani
w skuteczność tablic
ochrony Security i urządzeń alarmowych. Teraz dopiero
odkryliśmy, że złodziejaszki wyłamali czujnik ruchu z warsztatu.
27 kwietnia 2012 piątek W piątek Jola sprząta po zimie wszystkie
pomieszczenia . Trzepiemy z kurzu liczne chodniczki,
koce, dywany, dywaniki, kapy i wszystko, co popadnie. Pogoda piękna, na
słońcu trudno wytrzymać. W domu temperatura wzrasta do 22 stopni. Na zewnątrz
26 stopni. Od Eli przywożę kosiarkę,
garnki /ze stali nierdzewnej/, talerze, szklanki i oczywiście kieliszki
niezbędne w przewidywanych uroczystościach. 28 kwietnia 2012 sobota W sobotę pojawiają się Maowce. Miło z Nimi pobyć wieczorną porą przy smakołyczkach i winie. Jola pracuje od śniadania do zmroku.
Jest mnóstwo prac po zimie. Trzeba usunąć liście i gałązki świerków, którymi
byłe przykryte rośliny na zime. 30 kwietnia 2012 niedziela W niedzielę
29 aprila
przyjeżdża Marysia z Jasiem. 30 kwietnia 2012 poniedziałek Marysią robimy zakupy w Biedronce,
przywozimy z przechowania w Krzyżanach kosiarkę.
Jurek Mao ostrzy łańcuch piły. Po południu usuwa padnietą sosnę i złamany przez nią świerk. Mao
wieczorem opowiada o swojej drodze do Kraju przez Syberie, gdzie był
wywieziony z matką w roku 40 . Cudem wrócili
ostatnim transportem ewakuacyjnym w roku 48. Udało im się przeżyć ten koszmar .Jurek przez dwie godziny opowiadał fragmenty ich przeżyć.
Wywieziono ich ze Lwowa w 1940 roku. Na spakowanie matka miała 15 minut. Do
kuferka wzięła powieść Sienkiewicza, dzieła Szekspira po angielsku, krucyfiks
i maszynę do szycia. Tam w kołchozie, gdzie ich umieszczono, matka obszywała
cały kołchoz. Za tą usługę dostawali jedzenie. Nie było nici
. Matka wypruwała ze starych szmat odcinki nici i tak sobie dawała
radę. Jurek wspominał, że Ukrainka u której
rezydowali w ziemiance, raz ukradła z kołchozowej kuchni obierki z kartofli.
Z tych obierek zrobili placki ziemniaczane. Jurek do dzisiaj nie może
zapomnieć smaku tego wspaniałego jedzenia.
Jurek z Zosią postanowili ruszyć sprawę pompowania wody ze źródełka.
Urządzenia do tego zadania już cztery lata temu zasponsorowali.
Był to agregat prądotwórczy, trzystopniowa pompa zanurzeniowa, kable, i
szlauchy ze złączkami i sikawką. Dotychczas używaliśmy urządzenia do
pompowania wody z jeziora
i podlewania ogrodu, kwiatków oraz trawnika. Przed wieczorem włączyliśmy pompę
i woda ze źródełka
siknęła na górze! Był to wielki dzień w Jurze! Jola postawiła Calvę po jednym kieliszku za pompę i drugim za pocięcie
złamanej sosny.
|
|