1 lipca 2012 niedziela

Pogodnie i ciepło. Tyszki jadą do Mikołajek do kościoła, na zakupy i na obiadek. Użyli jak pies w studni. Odbywały się dni Mikołajek. Wszędzie pełno ludzi, w restauracji czekali godzinę na naleśniki a w sklepach kolejki itd. Wrócili okrutnie zmęczeni po 7 godzinach pobytu.

 

2 lipca 2012 poniedziałek

Około południa groźnie się zachmurzyło i bardzo mocno zaczęło dmuchać z W. Skończyło się to ulewą. W porcie było bezpiecznie. W naszym otoczeniu nie padło żadne drzewo. Na drodze przez las do Tomka padła sosna grodząc drogę. Nie nasze zmartwienie bo nasza droga drożna i jest mało kałuż. 

 

3 lipca 2012 wtorek

Ciepło, słońce mocno operuje mimo wysokich chmurek. Woda w jeziorze ciepła, po prostu zupa 21 stopni. Wiatr słaby z niewiadomych kierunków. Ruszam do wsi po gaz, wyrzucić butelki po winie i śmiecie do komunalnego zbiornika.  Gazu na  razie nie ma. Podłączam inną kuchenkę zasilaną z małej butli. Odwiedzam Elę wypijamy piwo narzekając na upał. Tyszki zapraszają na obiadek w okręcie. Usuwam z laptopa niepotrzebne pliki. usunąłem około 1 GB! Może będzie szybciej chodził. Sprawdzam stan licznika energii elektrycznej. Przez miesiąc nabiło tylko 58 kWh. Próbuję odbierać Internet na dole w kuchni. Nie ma nawet jednej kreski na wskaźniku. Józef naprawia stary pych , który nie wytrzymał trudów jednodniowego rejsu. Odbiór z Internetu b. powolny. Dobrze że można porozmawiać przez SKYPa.

 

7 lipca 2012 sobota.

 Straszne upały temperatura 32 stopnie w cieniu. Woda w jeziorze 25 stopni. Miło w południe posiedzieć nad brzegiem, przy stole z kawką i smakołyczkami. Jola przybyła w czwartek i od razu zabrała się za koszenie trawy. Z jaskółkami przeżyliśmy dramat: rano znaleźliśmy cztery nieżywe maleństwa. Co było powodem śmierci – nie możemy się domyślić. Przyjechał Marcin z Tadeuszem i od razu popłynęli na drugi brzeg. Dziś Gajewicze, pozbawieni łódki , odjechali do Warszawy. Zameldowali, że szczęśliwie dojechali i po drodze przed Warszawą mieli burzę. Straszny upał i duża wilgotność. Często kąpiemy się. Każdy wysiłek powoduje pocenie się i robi się słabo. Około 1800 pociemniało, zagrzmiało i lunął deszcz. Gramy w brydża choć „burza huczy wokół nas”. Po pierwszym opadzie pozimniało do 20 stopni.  Około 2200 walą grzmoty co 2 do 5 sekund. Większość wyładowań w chmurach na wysokości 3 do 5 km.  Słaby, ale ciągły opad.

 

12 lipca 2012 czwartek

Pogoda dobra, czasami trochę popada. Woda w jeziorze 24 stopnie. Najwięcej korzystają z tego dzieci Magi /Magdaleny córka Marka Snochowskiego/  Szczęśliwi godzinami pławią się w tej wodzie. Spokój i cisza można spokojnie oddać się pracom ogródkowym i innym. Sielankę przerywa przypłynięcie s/y Zawieruchy z Zawieruchą kapitanem i synem Jarkiem. Przywieźli kilka złapanych rybek i kaszankę. Postanowili u nas grilować.  Naszego grila już dwa lata temu ukradli złomowicze. Wyciąnęli więc swój kieszonkowy i zaczęło się grilowanie. Rybki były smaczne a szczególnie smakowały Kacprowi  i  Kamilowi. Kasper to najmłodszy syn Magi.

Nie lubię kaszanki z powodu kłopotliwego zmywania talerzy, ale jakoś to znoszę. Słuchamy ciekawych opowieści o antenatach / szlacheckich/ Zawieruchy. Syn jest botanikiem i interesowały Go obsady  roślin w otoczeniu. Nie ze wszystkim zgadzał się ze „starym”.

 

13 lipca 2012 piątek

Odpływa Zawierucha, ale obiecuje rychły powrót po zaokrętowaniu małżonki . Psuje się nasz wodociąg. Napompował jedno wiadro i padł. Sprawdzam przedłużacze, ich połączenia, wyciągam pompę ze źródła, sprawdzam pompę na górze. Pompa zanurzona we wiadrze w ciągu 3 sekund wypompowuje całą zawartość. Wszystko jest ok. Podłączenie instalacji na nowo przedłuża się do niedzieli. Wodę mam, bo młody Zawierucha przyniósł na zapas.

 

14 lipca 2012 sobota

Jutro jest 10 rocznica śmierci Teresy.  Jadę na grób powspominać i przy okazji usuwam chwasty. Wstępuję do księdza i proszę by w niedzielę /22 07  2012/ wspomniał  o Teresie. Ksiądz uświadomił mnie, że wspominki są w listopadzie, a teraz msza w intencji. Ksiądz jest sympatyczny i aktywny. Kościół dostał miedziany dach i organy.  Dach kosztował około 3500 Euro. Część dała Unia.

W południe witam Andrzeja Niewiadomskiego, Który przyjechał usprawiedliwić swoją nieobecność w dniu imienin. Przywiózł półmetrowego szczupaka i kobiałkę kurek, które nazbierał w tylko sobie znanym miejscu w pobliżu Jedwabno. Przypuszczał, że tu będzie dużo ludzi i Jola, która by rybę zagospodarowała.   Szczupaka zwinęliśmy w kółko i wsadzili do zamrażalnika. Jola i reszta towarzystwa w ten weekend pojechała do  Fiejków  rezydujących koło Kazimierza. W porze obiadowej przyjeżdżają Gajewicze, a w porcie cumuje Jan Klim z Rodziną. Zrobiło się fajnie! Siedzimy przy piwku i wspominamy naszych kolegów. Najwięcej wspomnień mieliśmy o   Julu Osuchowskim. Najdokładniej znała te historie Klimowa. Zobowiązałem Ją do napisania wspomnień o Julu .To opracowanie umieścimy w www.jurawielka.prv.pl .

Wieczorem kolacja w jurajskiej kuchni. Panie wyczarowały sałatki, zakąski i napitki. Wszystko niezwykle smaczne i w zaprzyjaźnionym towarzystwie.

 

15 lipca 2012 niedziela

Zmiana załóg na s/y Igamie II. Marcin jest odwożony na autobus do Warszawy, A starzy Gajewicze okrętują się. Andrzej zdeponował  w szopie grota zwiniętego na bomie i wykonał sto kursów do sauny / magazyn Gajewiczów/ by wziąć wszystko na łódkę Bardzo się spieszył bo umówił się z opolaninami.  Myśleliśmy że już odpłynął, gdy ujrzeliśmy go dążącego 101 raz do magazynu. Zapomniał  wziąć stelaż do namiotu , który jest w miejscu grota.  Andrzej postanowił pływać tylko na foku lub na silniku. Jest to taki przejściowy etap do  pływania na barce.

Postanawiam zainstalować pompę w źródełku. Przeciągam przewód elektryczny przez dżunglę z chwastów, pokrzyw , starych gałęzi itp. W najgorszym miejscu zauważam, że nastąpiło rozłączenie rury prowadzącej wodę i to był powód awarii, który odkryłem po wielu bezskutecznych próbach.

 Klimy żegnają się i przekazują dla Joli „krupnik”. Przy tej okazji Jan wspomina jak zażyczył sobie kiedyś, by młoda żona ugotowała krupnik. Więc żona wzięła książkę kucharską i przeczytała: weź pół litra spiritusu….

Zrobiło się pusto. W ogrodzie Andrzej na gołych kolanach, gołymi rękami wyrywa chwasty z pod  porzeczek. Kontynuuję Jego inicjatywę i w rękawiczkach siedząc na skrzynce, wyrywam chwasty , które nie wiadomo kiedy wyrosły.  Niedawno je wykosiłem kosiarką, a one niespodziewanie odrosły i zasłoniły od światła pochylone gałęzie z porzeczkami.

Na górnych gałęziach porzeczki są prawie dojrzałe. Zrywam pół litra i z Andrzejem zjadamy je po obiedzie dodając cukier i śmietanę. „ Uziemiam” Andrzeja polecając lekturę książki „Dzienniki kołymskie” Jacka Hugo Badera. Andrzej na jednym halsie przeczytał do końca. Jutro rano tj. o 10 ma zamiar wyjechać.

W radiu o szkodach po trąbach powietrznych i nawałnicach. 14 lipca trąba powietrzna /klasy II szybkość wiatru 180 km/h lub 50 m/sek/ w ciągu 10 minut zniszczyła  wszystkie dachy w Bisztynku. U nas jakoś obeszło się bez tego. Teraz tj. o godz. 0200 zobaczę czy  pada . Nie leje i nie ma wiatru. Ciemno i nie wiadomo czy w Pińsku świta.

 

16 lipca 2012 poniedziałek

Rano piękna pogoda. Zjadamy z Andrzejem / Paprockim/ śniadanie. Andrzej robi wspaniałą jajecznicę z kurkami. Niestety musimy się rozstać - Andrzej udaje się do Warszawy. Na niebie cumulusy, rzeźki wiatr i nie jest za gorąco. Woda cieplejsza niż powietrze. Odkurzam samochód. Odkurzacz ma tę wadę że nie działa włącznik i trzeba cały czas nogą go przyciskać. Stwierdzam, po odkurzaniu, że mam bardzo ładne wnętrze samochodu.

Ten włącznik już był uruchomiony trzy tygodnie temu. Po  potraktowaniu go spirytusem działał  bez zarzutu. Nareszcie w otoczeniu jakiś nieabstynent… Pod wieczór zrobiły się comulunimbusy . Huknęło i trochę pokropiło. Namiotowicze zapraszają na kiełbaskę pieczoną na ognisku. Składam życzenia imieninowe Karmenie. O imieninach zawiadomiła mnie Marysia Ostrowska. Sama Karmena dowiedziała się o dacie imienin jak miała 30  lat!

 

17 lipca 2012 wtorek

Jadę do Rynu na zakupy. Mam wytyczne przesłane internetem przez Jolę dotyczące zaopatrzenia na imieniny.. Kupuję schab, niestety nie karkowy, ale ekspedientka powiedziała, że nie ma różnicy.  Szereg innych produktów. Miedzy  innymi wyskokowe napoje. Elaboruję mazidło do peklowania schabu. Dokładnie według wytycznych Joli : duża łyżka musztardy, dwie łyżki oleju, roztarty czosnek kilka ząbków, pierz, ostra papryka, czerwone wino, ocet, łyżka miodu, szałwia z pod okna Joli, tymianek i łyżka soli. Tym mazidłem posmarowałem mięso i umieściłem w lodówce. Mięso cicho się maceruje. Pogoda deszczowa. Co kilka godzin pada i jest zimniej.

 

23 lipca 2012  poniedziałek

Na  sobotę przełożyliśmy imieniny blogosławionego Czesława. Dzięki pomocy naszych wspaniałych pań, odbyły się uroczystości bez żadnych zahamowań. Były wspaniałe sałatki, mięsa, zakąski i smalec przygotowany przez Andrzeja Paprockiego. Smalec był przygotowany specjalną receptą, której bez upoważnienia nie mogę zdradzić. Dziś opuścili nas , Krysia z Gieniem. Wczoraj rano zostałem zaokrętowany na s/y Habibi i z Krzysztofem Ziemackim i Miskiem popłynęliśmy do Krzyży , gdzie ł ódka Krzysztofa ma swoje miejsce. Ostatni raz tamtędy płynąłem chyba 15 lat temu. Pogoda była wspaniała, ale był słaby wiatr i przeszliśmy na napęd silnikowy. Dużo czasu czekaliśmy na śluzie bo naprzód wyszły łódki, w następnym śluzowaniu statek, a jeszcze potem drugi statek. Szcześliwie udało się prześluzować i na silniku pognaliśmy do Rucianego, potem na Nidzkie do drutów. Tam postawiliśmy żagle i pognaliśmy baksztagiem do Krzyży. Po obiadku z rybką z wody odwieźli mnie do Jury.   Już nie zastałem  Pawła Rzeńcy i Wladka Judyckiego, którzy odjechali koło południa. Uroczystości odbyły się w sobotę i był cały zestaw sympatycznych gości:  Grażna z Kazimierzem przywieźli pierogi z farszem ze szczupaka, i wspaniałe nalewki. Krzyżany przywiozły zająca uszatego, napoje i jak zawsze, blachę smacznych ciastek. 

 

Z Leman przyjechała Hanna Pajączkowska z Biłozorami Ulą i Sławkiem. Na miejscu byli rezydenci: Andrzej Paprocki, Piotr Osóbka, Tyszki, Maowce, Jola, Magdalena z nieletnimi synami, Ela Karaszkiewicz jako delegat ze wsi, i najbliżsi sąsiedzi tj. Tomek i Marysia  Skolimowscy.  Zjawiają się Marysia z Jasiem. Do portu zawinął s/y Habibi z Krzysztofem Ziemackim, Stefanem Misiaczkiem i gitarą.  W pewnym momencie przyjęcia zaczęliśmy śpiewać głośnio i serdecznie. 

 

Zosia bardzo pomogła w utrzymaniu mojej równowagi  podczas śpiewu z gitarą. Oczywiście goście zażądali na początek „podolankę”. Już można oglądać ten występ na YouTube.

 

Po zapadnięciu zmroku przenieśliśmy się do słynnej z przyjęć kuchni.

Czarne porzeczki dojrzały! Zrywam je, i dziś nastawiam na wino dwa balony. W tym roku aplikuję drożdże PORTO. Piotr zanosi balony do pokoju mazurskiego , gdzie rezyduje z Andrzejem Paprockim. Oni i wino lubią ciepło i jestem spokojny o dobre warunki do fermentacji… 

 

Kwiecień

Maj

Czerwiec

Lipiec

Sierpień

Wrzesień

Kronika_Jurajska_2012