3 sierpnia 2012 piątek.

Nadal upalnie. W domu nieco chłodniej na zewnątrz 31 stopni a w domu 22. Da się wytrzymać . co kilka godzin kąpiemy się. Skład osobowy: Na górze  Jola Hazaj, Pluszak czyli Kiszczak, Marysia z Jasiem + dwa psy.  Na dole w okrętach: Tyszkowie i Gajewicze.

Ania Duralska /Hrabina/ przywozi Joasię Liwską. Sama z dwoma koleżankami wynajmują domek w Rynie . W porcie cumuje armada w sile trzech okrętów z Komandorem Krzysztofem Ziemackim. Na drugim okręcie  były mąż Basiuli z córką Moniką, i na trzeciej samotny pilot Boeningów.  Jest Ziemacki – będą spiewy!  I były! Krzysia wspierały głosy Joasi Liwskiej, Hani Tyszkowej, Joli ,mój i Józia. Marynarze Armady uprzejmie słuchali nie wspierając nas w śpiewach na głosy. Ale przynieśli porcelanowe talerze, wina i  specjalne kieliszki do każdego rodzaju wina. Pilot znał słowa do „Potomu czto my piloty” , ale melodii jakoś nie potrafił wydobyć…

 

4 sierpnia 2012 sobota. Upał.

Jasio Ostrowski całą noc kaszlał więc Marysia postanowiła wrócić do Warszawy. Gajewicze się pakują. Po południu przyjeżdża Marcin ich syn. Wsiada na zaopatrzoną łódkę we wszystko co dusza zapragnie, i przenosi się na drugi brzeg. Odpływa też Armada kmdr. Ziemackiego. Po południu wyprawa na grób Romana. Jola niesie spalinowa kosę w celu zrobienia porządków. Niestety kosa nie daje się uruchomić. Roman  dyskretnie się śmieje…

 

5 sierpnia 2012 niedziela. Nadal upał!

Wyludniło się . Na  górze Jola, Joasia Hazaj i pies,    na dole Tyszkowie. Jak zawsze, w niedzielę Tyszkowie udają się do  kościoła w Rynie.  Jedzie z Nimi Joasia.  O 12:00 aperitiff. Przychodzi nasz sąsiad Tomek. Tyszkowie serwują Martini z LODEM I CYTRYNĄ, LODY OD Grycana truskawkowe i czekoladowe. Od Joanny  adwokat - wkupne za zawieszenie jej zdjęcia na  ścianie w kuchni. Ziemacki też się upominał ,ale Joasia czekała na miejsce na ścianie przez 30 lat, więc się nieco zniechęcił.

 

6 sierpnia 2012 poniedziałek upały

Super pogoda, woda ciepła. Kąpiemy się 3 -4 razy dziennie. W południe odwiedzają nas hrabina Duralska z dwoma koleżankami. Przywożą smakołyczki z Rynu. Po południu burza przeszła bokiem na Mikołajki ale światło wysiadło. Byliśmy z wizytą u Tomka. Przebudowuje strych, wstawił na strychu okna skierowane na wschód to znaczy na nas. Wieczorem gramy w brydża. Na kolacji Haneczka Tyszkowa serwuje wspaniały wieniec z brokułów. Wpada młody Snochowski . Poszukuje Doroty, która znikła z jego obozu. Późnym wieczorem otrzymujemy informację , że znalazła się . Była u Karasiowej.

 

7 sierpnia 2012 wtorek

W nocy padał deszcz. Rano pochmurno i deszczowo. Później się przetarło i mamy słońce i silny wiatr. Otrzymujemy wiadomość od   Marysi Ostrowskiej że Jasio leży w łóżeczku. Ma infekcję zatok i gardła. Dostał antybiotyki. Józio ma dylemat: wracać do Warszawy – czy zostać?

 

8 sierpnia 2012 środa

 Dostajemy wiadomość że witek Jachymczyk nie żyje i pogrzeb w piątek.

 

9 sierpnia 2012 czwartek.

Dziś rano oddalają się Tyszki. Dobrze im tu było . Mieszkali na okręcie w zacisznym porcie. Oni mieli nasze towarzystwo  a my wspaniałe sałatki na wspólne kolacje. Wspominam też tzw. aperytywy serwowane o 12:00 nad brzegiem.  Od czasu jak mamy elektrykę i lodówki – to i mamy lód do koktajli. Mimo upałów na lądzie – tu w cieniu i przy chłodniejszym wietrze z jeziora – było wspaniale. Jak komu było za gorąco wchodził do jeziora. Temperatura wody osiągnęła 24 stopnie. Dziś dodaję cukru do wina czarno porzeczkowego. Do tej pory było 3 kg /na 15 litrowy balon. Dodaję jeszcze po 1 kg. W trakcie dolewania syropu cukrowego do czwartego 10 litrowego balonu nastąpiła straszna awaria! Balon pękł w połowie i na podłogę w pokoju mazurskim / na strychu/ wypłynęło wspaniałe, czerwone wino! W ruch poszła szmata i w tempie alarmowym usuwałem to wino. Bardzo się spieszyłem żeby skończyć ceremonie przed przyjściem Joli i Joanny ze wsi. Udało się i na razie domownicy nie wiedzą o tragicznej awarii. Jola napewno odkryje tajemnicę, gdy chodząc po strychu będą Jej się przylepiać stopy do podłogi. Na domiar złego wystąpiła przerwa w dostawie prądu i było mało wody do porządnego zmycia. Kolację jemy przy oświetleniu diodowym z akumulatorów. Dopiero ok. 21 rozbłysło światło. Na  chlaptopie oglądamy zdjęcia zrobione  przez Joannę.

 

23 sierpnia 2012 czwartek

Do portu wchodzi s/y MAT z komandorem Marcinem i załogą: Ludwik XV z małżonką i córką. Przyjmuję znakomitych gości świeżo uzyskanym winem z tegorocznych czarnych porzeczek. Wtem usłyszeliśmy jakiś głośny gang motoru, który podążał w naszym kierunku. To był Stefan Weker na rasowym motorze „Kawasaki”. Z polecenia Joli przekazuję Stefanowi trzy książki autorstwa Januszewskiego. Januszewski zajmuje się historią  mechanicznych konstrukcji. We Wrocławiu prowadzi muzeum dawnych urządzeń. Stefan jest zachwycony podarunkem.  Januszewski jest krewnym Joli. Niedawno  Go odwiedzała.

 

25 sierpnia 2012 sobota

Gajewicze od rana upychają do samochodu liczne pakunki. Wyjeżdżają z żalem bo zrobiła się ładna pogoda. Odbija też Grzesio i oddala się do Mikołajek.

 

26 sierpnia 2012 niedziela

Od samego rana leje. Śpię do 9:00 a Paweł zmarznięty wcześniej zlazł ze strychu i zjadł śniadanie z menu według własnych przepisów. Nadal próbuje uzdrowić odbiór Internetu na moim laptopie. Modem podwiesiliśmy na maszcie obok flagi. Wydaje się że na tej wysokości powinien być stabilny odbiór – jednak często następuje zerwanie połączenia. Paweł wyjeżdża około 11:30. Przestało padać. Na obiad wcinam żurek ugotowany przez Pawła. Boję się pisać o smaku w superlatywach, żeby nie podpaść innym twórcom żurków… Jak Paweł wyjechał – to Internet z modemem na sznurku pod flagą, przestał działać. Wróciłem więc do starego rozwiązania i nadal walczyłem z tym wolnym laptopem. Paweł będąc już w Warszawie - udziela wskazówek jak tchnąć ducha w aparaturę żeby można było odbierać. Dopiero wieczorem udaje się poprawić odbiór. Po 21:00 rozmawiam  43 minuty na Skypie  z Michałem Skaliszem z Poznania. Opowiada o operacji, którą przeszedł dwa miesiące temu. On interesuje się żeglarstwem i zachęcił mnie do oglądania na Facebooku najnowszych wiadomości. Ten temat prowadzi redaktor Żagli Waldemar Heflich. Około 23:00 popadało i zawiało. Wczoraj odkryłem wśród prezentów imieninowych tzw. stację meteo  i ½ litra lubelskiej cytrynówki!  Paweł natychmiast rozpakował /stację/, uruchomił i powiesił na ścianie a czujnik zewnętrzny umieścił na okienku  strychowym. Czujnik ten  przekazuje dane drogą radiową /bezprzewodowo/ . Na ekranie kolejno wyświetlane są temperatury i  % wilgotności w domu i na zewnątrz. Ponadto jest wyświetlany czas z dokładnością co do sekundy. Zegar jest synchronizowany drogą radiową. O 24:00 temp. W kuchni 19.9 stopni i 75% wilgotności . Na zewnątrz 14,7 i 99% wilgotności.

 

27 sierpnia 2012 poniedziałek

Wieje silny wiatr, który wysuszył trawę. Ruszam z koszeniem za pomocą starej kosiarki. Często spada pasek z napędu i trudno go powrotem założyć. Z Grzegorzem jakoś udaje się usunąć tę wadę. Koszenie kończę po uderzeniu noża o kamień okalający klomby z kwiatków. Nóż się zgiął i spadła rurka doprowadzająca benzynę. Będzie co remontować.

 

28 sierpnia  2012 wtorek

Dziś postanawiamy piłować gałęzie z padniętej lipy. Pilarka słabo tnie, więc przerywamy i ostrzymy łańcuch. Kupiłem specjalny uchwyt do pilnika i tym przyrządem usiłujemy naostrzyć łańcuch. Jakoś niefachowo /nieskutecznie/ naostrzyliśmy bo nadal słabo piłuje. Robimy przerwę i zakładam świeżo kupiony, nowy łańcuch. Teraz aż miło piłować. Działa szybko i daje gruby wiór, co świadczy dobrze o łańcuchu. Nareszcie przyjechał technik od Securitasu i założył czujnik włamania w szopie.

 

29 sierpnia 2012 środa

Grzegorza wiozę do Rynu. O 11:05 ma  autobus do Warszawy. Robię zakupy.  Koszę trawę w pobliżu domu. Coś się stało z przemiennikami bo na komórce nie ma kresek nawet na strychu. Nie udaje się też nawiązać porządnej łączności przez Skypa. Piszę kronikę na bieżąco. Po imieninach, których echo ciągnęło się przez trzy tygodnie, nie miałem czasu /i siły/ żeby na bieżąco notować wydarzenia. Joanna zrobiła ramowy  spis wydarzeń. Może z tego uda się coś odtworzyć.

Zaczyna się jesień. Winogrona zrobiły się granatowe i już można je jeść, owoce czarnego bzu pociemniały, spadają jabłka /na razie te z robakami/, spadły ostatnie mirabelki. W nocy temperatura osiąga 10 stopni. Do domu sprowadziły się myszy. Na razie łapki załatwiły 5 denatek.

 

30 sierpnia 2012 czwartek

Znowu piękna pogoda. Opalam się przy pracach gospodarskich. Wczesnym popołudniem zjawia się na podwórku Pluszak pies Joli. Znak, że Jola za chwilę będzie. Jemy skromny obiad. Jola zaraz po rozładowaniu samochodu przystępuje do prac przy klombach kwiatowych. Wieczorem dostaję krwotoku z nosa. Mam za duże ciśnienie. W nocy powtarza  się krwotok, ale dużo większy.  Zatykam nos tamponami   i biorę 10 mG Enarenalu na obniżenie ciśnienia.  Noc spędzam na fotelu Paprockiego. Słucham na MP3 opowiadania Borharda „ Szaman morski”.

 

31 sierpnia 2012 piątek

Jola kazała leżeć w łóżku na wznak i przykłada zimny okład na nos i okolice. Jak się później dowiedziałem, to daje się na kark okład zimny a nawet lodowaty. Nic to nie pomogło i wypływ krwi coraz obfitszy. Zakładam większe tampony i postanawiamy szukać pomocy w szpitalu w Mrągowie. Jola rzuca wszystkie zajęcia i wiezie mnie do szpitala. Tam natychmiast zajęli się ofiarą krwotoku i zmierzyli ciśnienie, dali pod język pastylkę, zrobili EKG, pobrali krew na trzy próby, dali zastrzyk /w d… / na krzepliwość krwi, na koniec podłączyli kroplówkę. Po godzinie od pobrania krwi już były wyniki! Po prostu tu na prowincji jest Jewropa! Gabinety są skomunikowane komputerowo i przesył wiadomości jest bardzo szybki.

Jola wielkim głosem zagania mnie do łóżka, a sama błyskawicznie robi obiad. Dostaję pozwolenie na zjedzenie obiadu przy stole. Trudno się je z zatamponowanym nosem… Jola do zmroku przeciera jabłka na sok /będzie Kalva de Jura/. Przychodzą pożegnać się przyjaciele Tomka  Veseli z żoną i Grażyna. Skończyła się karta do Internetu – smutno, więc piszę kronikę.

 

Kwiecień

Maj

Czerwiec

Lipiec

Sierpień

Wrzesień

Kronika_Jurajska_2012